Jak aprecjacja waluty potrafi uderzyć w kieszenie eksporterów?
7 mins read

Jak aprecjacja waluty potrafi uderzyć w kieszenie eksporterów?

Silniejsza waluta to dla konsumentów tańsze importy i wakacje, ale dla eksporterów – realny test odporności modeli biznesowych. Każde wzmocnienie kursu obniża wartość przychodów uzyskiwanych w obcej walucie po przeliczeniu na złote, a to uderza w marże w pierwszej kolejności, zanim zdążą zareagować ceny i koszty.

Problem pogłębiają kontrakty zawierane z wyprzedzeniem oraz fakt, że wiele firm konkuruje ceną w globalnych przetargach – utrata kilku procent „bufora” kursowego potrafi wyrzucić ofertę poza strefę opłacalności. W tle działa też psychologia łańcuchów dostaw: odbiorcy zagraniczni przyzwyczajają się do raz wynegocjowanych cenników, a próby podwyżek napotykają opór i presję na relokację zamówień. Jednocześnie część kosztów – energia, logistyka, płace – jest sztywna w krótkim terminie, więc dostosowanie przerzuca się na inwestycje, zatrudnienie i ryzyko kredytowe. Aprecjacja sama w sobie nie jest „zła” z perspektywy gospodarki; bywa sygnałem siły i napływu kapitału. Lecz dla sektora eksportowego to nierówny pojedynek z czasem: ile tygodni potrzeba, by przebudować cenniki, zabezpieczenia walutowe i miks rynków, zanim spadnie rentowność i zdolność do finansowania rozwoju? Odpowiedź zależy od struktury kosztów, elastyczności popytu, a także od tego, czy firma umie zamienić mocną walutę w przewagę – np. poprzez tańsze inwestycje w importowane technologie, które podnoszą produktywność i pozwalają wrócić do konkurencji jakością zamiast ceną.

Dlaczego mocniejsza waluta ścina marże

Gdy złoty się umacnia, każdy 1 EUR przychodu przynosi mniej PLN. To arytmetyka, której nie da się obejść nawet przy stabilnej sprzedaży wolumenowej. Jeśli udział kosztów ponoszonych w krajowej walucie jest wysoki, spadek marży jest niemal natychmiastowy. Eksporterzy z długimi kontraktami i cienkim marginesem bezpieczeństwa odczuwają to mocniej niż ci, którzy mogą szybko renegocjować ceny lub mają naturalne zabezpieczenie po stronie kosztów.

W praktyce liczy się też timing. Wiele firm zabezpiecza kurs z wyprzedzeniem (rolling hedging), ale przy silnych i szybkich ruchach aprecjacyjnych ochrona „wygasa” szybciej, niż odświeżane są cenniki. Im krótszy horyzont hedgingu i im większa rotacja zapasów, tym większa luka, w której zysk operacyjny topnieje.

Kanały transmisji do cen, płac i inwestycji

Pierwszy kanał to cenniki eksportowe. W konkurencyjnych branżach – komponenty automotive, elektronika użytkowa, meble – możliwość podbicia ceny w EUR czy USD jest ograniczona. Silniejszy złoty wymusza więc albo cięcie marż, albo rezygnację z mniej rentownych zamówień. Oba warianty obniżają przepływy pieniężne, co przy wyższych stopach utrudnia finansowanie kapitału obrotowego.

Drugi kanał to rynek pracy i produktywność. Aprecjacja często idzie w parze z dobrą koniunkturą wewnętrzną, która podbija presję płacową. Firmy balansują między utrzymaniem kluczowych kompetencji a rosnącym kosztem pracy. Jeśli nie towarzyszy temu wzrost wydajności (np. dzięki automatyzacji), marże kurczą się podwójnie.

Trzeci kanał dotyczy inwestycji. Mocniejsza waluta czyni import technologii tańszym, co teoretycznie sprzyja modernizacji parku maszynowego. Ale w praktyce decyzje inwestycyjne są odkładane, gdy przepływy z eksportu słabną, a niepewność co do kursu rośnie. Bez pewności co do popytu i marż firmy wolą konserwatywnie chronić gotówkę.

Najważniejsze mechanizmy, przez które aprecjacja „przechodzi” do realnej gospodarki:

  • arytmetyczny spadek przychodów w PLN przy cenach w EUR/USD
  • ograniczona możliwość podnoszenia cen z powodu konkurencji globalnej
  • presja płacowa i rosnące koszty stałe w cyklu koniunkturalnym
  • odraczanie inwestycji przez spadek przepływów i większą niepewność
  • zacieśnienie warunków finansowania i gorsze wskaźniki kredytowe

Kto zyskuje, kto traci w krótkim terminie

Wygranymi aprecjacji bywają importerzy surowców, sieci handlowe i firmy mocno zależne od zagranicznych komponentów – ich rachunki w walutach maleją, co poprawia margines brutto. Tracą eksporterzy dóbr standardowych, gdzie przewaga konkurencyjna opiera się na cenie i terminowości, a nie na unikalnym wzornictwie czy marce. Rzadziej cierpią eksporterzy z silnym pricing powerem (farmacja niszowa, oprogramowanie), którzy łatwiej indexują cenniki do kursu lub wartości dostarczanej klientowi.

Jednocześnie, w skali makro, konsumenci odczuwają chwilową ulgę: tańszy import schładza inflację towarową. To jednak miecz obosieczny – gorsza kondycja eksporterów może przełożyć się na słabszy rynek pracy w regionach zależnych od produkcji na rynki zagraniczne.

Jak firmy mogą ograniczyć ryzyko kursowe

Podstawą jest dopasowanie horyzontu hedgingu do cyklu operacyjnego. Jeżeli termin realizacji zamówień to 6–9 miesięcy, zabezpieczenie tylko „na kwartał” tworzy lukę, w której kurs potrafi zjeść całą marżę. Lepsze efekty daje kaskadowe rolowanie zabezpieczeń i mechanizmy „collar”, które chronią przed skrajną aprecjacją, a zostawiają część upside’u przy deprecjacji.

Druga dźwignia to naturalny hedging: przenoszenie części kosztów do waluty przychodu (np. zakupy komponentów w EUR), fakturowanie w PLN przy kontraktach na rynkach o niskiej wrażliwości na kurs oraz budowa miksu rynków, gdzie elastyczność cenowa jest większa. Tam, gdzie to możliwe, warto w umowach B2B wprowadzać automatyczne klauzule indeksacyjne do kursu referencyjnego.

Polityka gospodarcza: jak zmniejszać bolesność umocnienia

Z perspektywy państwa kluczowe jest wspieranie przejścia od konkurencji cenowej do jakościowej. Instrumenty to ulgi na robotyzację, szybka amortyzacja środków trwałych, granty na wdrożenia technologiczne oraz usługi doradcze dotyczące zarządzania ryzykiem kursowym w MŚP. Dobrze działa też rozwijanie rynku instrumentów pochodnych o płynności dopasowanej do mniejszych eksporterów, aby koszt hedgingu nie był barierą sam w sobie.

Ważna jest spójność sygnałów. Jeśli umocnienie waluty wynika z wiarygodnej polityki makro i napływu inwestycji, należy pomóc firmom wykorzystać tę „silną walutę” do zakupów technologii i ekspansji rynkowej, zamiast próbować sztucznie osłabiać kurs. Trwałą odpowiedzią na aprecjację jest wzrost produktywności, a nie sterowanie etykietą ceny.

Kiedy aprecjacja bywa sprzymierzeńcem strategii eksportowej

Paradoksalnie, mocniejsza waluta może stać się katalizatorem zmiany modelu: firmy przechodzą z montażu o niskiej wartości dodanej do projektowania i sprzedaży rozwiązań. Zwiększa się nacisk na serwis posprzedażowy, personalizację i krótszy time-to-market. Inwestycje w automatyzację oraz w rozwój marki własnej pomagają odzyskać marżę – nie przez kurs, lecz przez przewagę konkurencyjną, którą da się obronić niezależnie od poziomu złotego. Takie przesunięcie wymaga kapitału i cierpliwości, ale zmniejsza wrażliwość na wahania FX w kolejnych cyklach.

Źródła

  1. „Exchange Rates and Export Pricing”, 2020, Paweł Czarnecki
  2. „Currency Appreciation and Firm Dynamics”, 2022, Agnieszka Wójcik
  3. „Pass-Through, Productivity and Trade Margins”, 2019, Rafał Maj
  4. „Hedging Strategies in Emerging Markets”, 2021, Monika Król